Wszystkie kolory świata w jednym miejscu? Tak, zobaczysz je właśnie na poniższym reportażu. Trudno się dziwić skoro w przeddzień, a właściwie w nocy poprzedzającej wesele Pauliny i Michała, w Folwark Ruchenka szalała burza. A jak głosi przysłowie po każdej burzy wychodzi słońce to i w tym przypadku wszystko się sprawdziło. Jednak robię szybkie sprostowanie, że nigdy przenigdy słońce na niebie nie robi roboty w dniu ślubu i to nie ono jest odpowiedzialne za większe przeżywanie czy odczuwanie szczęścia, tylko słonko w SERCU!
Zdjęć z tego ślubu jest sporo, więc nie chciałabym nikogo przetrzymywać na części pisemnej. Musisz jednak wiedzieć drogi czytelniku, że mam tyle wspomnianego wcześniej słońca w sercu myśląc i wspominając to wesele… <3 Pewnie dlatego, że nikt się nie spieszył, nikt nie biegał, no chyba że na parkiet albo na zdjęcia 😀
Oprócz słońca w sercu było bardzo dużo swobody, dobrego jedzenia i muzyki. Wyobraź sobie, że część taneczna rozpoczęła się “dopiero” o godzinie 19. Do tego czasu zjedliśmy obiad, a nawet tort! Na spokojnie zdążyliśmy zrobić zdjęcia grupowe, goście mieli sposobność swobodnie pogadać, dzięki czemu od dziewiętnastej każdy był spragniony pląsów na parkiecie i na te pląsy się udawał. Dlatego jeśli planujesz swój ślub, pomyśl, czy nie lepiej będzie przesunąć nieco w czasie część muzyczną i wszystko zrobić na spokojnie. Paradoksalnie pomyślisz, że czas Ci ucieknie w zatrważającym tempie, a w rzeczywistości, dzięki temu porządkowi, popłynie sprawniej 😉
Z tymi informacjami zostawiam Cię do bardziej wnikliwego przemyślenia i do razu zapraszam na pełen słońca, uśmiechu i muzyki reportaż w stodole, w klimacie boho.
Lipiec 21′
Paulina, Michał, goście oraz ja